Montserrat to mała wyspa należąca do archipelagu Małych
Antyli, w basenie Morza Karaibskiego. W 1995 roku nastąpiła tam duża
erupcja wulkanu, która spowodowała konieczność ewakuacji większości
mieszkańców wyspy. Wulkan nadal jest aktywny, więc wyspa jest
niedostępna dla turystów, ale jeszcze żaden zakaz nie zatrzymał
rosyjskiego turysty. Ta wycieczka po zamkniętej wyspie pokazuje, jak
niszczące skutki mają erupcje wulkanów.
Samolot to jedyny środek transportu, którym się tam można dostać.Wyspa nie posiada zbyt wielu plaż, większość wybrzeża stanowią skały i klify.
Kiedyś to była stolica, teraz jedynie służy za centrum administracyjne wyspy.
Nieliczni mieszkańcy żyją w małych osiedlach, na których i tak większość domów jest opuszczona.
Jedna z nielicznych plaż, ale zamiast piasku leży na niej wulkaniczny popiół.
Zaraz za wioską droga się kończy i stoi tablica z zakazem wstępu. Dalej idziesz na własną odpowiedzialność.
W rowach wzdłuż dróg znajduje się biała ciecz cuchnąca siarkowodorem, zupełnie jak na Islandii.
Tak wyglądała erupcja, widać jak spływy piroklastyczne zdewastowały większą część wyspy.
Tak dziś wygląda stolica.
Spod warstwy lawy i popiołów wystają jedynie dachy najwyższych budynków. Przed erupcją wulkan był w stanie spoczynku przez 400 lat.
Wyspę legalnie można zwiedzać jedynie pływając wokół niej łodzią lub przelatując nad nią śmigłowcem. Ryzyko ponownej erupcji jest zbyt wielkie.
Tak wyglądał w 1995 roku centralny plac w stolicy.
A tak wygląda teraz.
Okoliczne wzgórza są zabudowane luksusowymi willami, które teraz stoją puste.
Kiedyś to było najdroższe osiedle na wyspie.
Przyroda odbiera sobie to, co jej kiedyś zabrano.
Skutek trafienia bombą wulkaniczną? Czy tylko upływającego czasu?
Widać, że większość domostw opuszczano w pośpiechu. Zostawiono sprzęt RTV, ubrania, jedzenie w lodówkach.
Jedzenie z roku 1995.
Wnętrza przykrywa warstwa popiołu.
Kolorowy magazyn z datą marzec/kwiecień 1995.
Tutaj kiedyś było lotnisko!
Kolejne zdjęcia z przelotu śmigłowcem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz